niedziela, 24 lipca 2011

Spadkobiercy PZPR zabierają się za sądy

Prawo, gdy nie ma nic z boskiego daru, jest kamieniem u szyi – pisał grecki poeta.  Wyrok sądu okręgowego w Warszawie - w sprawie wytoczonej przez wydawcę „Gazety Wyborczej”, S.A. Agorę poecie Jarosławowi Rymkiewiczowi - zapisuje się czarnymi zgłoskami w historii polskiego sądownictwa.  To kolejny kamień u szyi tonącej  w politycznej prawidłowosci wolności słowa.  Sam Rymkiewicz proroczo przepowiadał: „To będzie proces, który pokaże, na czym polega i jak wygląda wolność słowa w tym państwie, w którym teraz żyjemy, a które miało być niepodległą Polską.”

Cóż takiego nieprawomyślnego powiedział polski poeta?  Czyżby redaktorzy „Gazety Wyborczej” byli aż tak naiwni czy aż tak aroganccy, aby rzeczywiście wierzyć, że uda im się ukryć przed społeczeństwem, iż to oni właśnie są „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”?  A przecież wszystko widać jak na dłoni.  Te uściski i wspólne toasty dobranej czwórki: Michnika, Jaruzelskiego, Kiszczaka i Urbana.  Tę wrogość wobec wszystkiego, co polskie i katolickie. To codzienne pranie mózgów lewacko-liberalną ideologią w „Gazecie Wyborczej”, która ongiś miała być przecież „Gazetą Codzienną” Solidarności.  Tę manipulację zamiast faktów - jako oręże michnikowszczyzny.  I te postkomunistyczne metody perswazji medialnej opierające się na założeniu wybiórczości pamięci ludzkiej, wielopokoleniowej amnezji historycznej i braku inteligencji narodu polskiego.
O ironio!  Przecież sam fakt pozwania do sądu za wyrażenie opinii, która nie nawołuje do przemocy, jest już dowodem, że pozywający jest duchowym spadkobiercą komunizmu, bo to właśnie komunizm prześladował wolne słowo.  Ale czy tym duchowym spadkobiercą jest li tylko strona pozywająca?  Zalecałabym sądowi okręgowemu w Warszawie i innym sądom III Rzeczpospolitej dobrze popatrzeć w lustro. 
Sprawiedliwy sąd zajmuje się faktami i dowodami.  Gdy brakuje faktu i dowodu, nie może być legalnego osądu. To, czy kto jest czyimś „spadkobiercą duchowym”, nie jest ani faktem, ani też nie może być udowodnione zgodnie z prawem.  Nie może być to więc przedmiotem osądu.  Dlatego też, jak do tej pory, żaden sąd na świecie nie próbował rozsądzić sporu miedzy kreacjonistami a ewolucjonistami.   Albo osądzić, która partia jest bardziej „słuszna”: konserwatywna, czy liberalna?  Lub też, która z dwóch gazet jest bardziej natchniona duchem patriotyzmu: „Wyborcza”, czy „Polska”?
Prawo sądowe, albo egzekwowanie tego prawa, gdy sprzeczne z podstawowymi prawami człowieka, takimi jak prawo do wolności słowa i opinii, stają się narzędziem kształtowania opinii publicznej w służbie ukrytej ideologii. Sądy w PRL były o tyle lepsze od sądów obecnej PRL Bis, że ich marksistowska podstawa ideologiczna i służebność wobec PZPR były jawne i zatem powszechnie znane.  Każdy więc z góry wiedział, że sąd jest niesprawiedliwy. Teraz zaś Polska gubi się w mgle politycznie prawidłowego kamuflażu.  
Zatem czyim „duchowym spadkobiercą” jest obecne polskie sądownictwo, w kwestii zarówno litery prawa, jak i jej egzekwowania przez poszczególnych sędziów?  I kto to kiedykolwiek  rozsądzi?  Bo przecież nie obecne sądy polskie.  I nie tacy sędziowie jak Marek Jabłoński - ten, który wysyłał przywódcę opozycji do psychiatry, czy Małgorzata Sobkowicz-Suwińska - ta od oceniania spadkobierców duchowych. To właśnie oni i im podobni są intelektualnymi i duchowymi spadkobiercami systemu PRL, z nową, zeuropeizowaną, politycznie prawidłową i Platformie Obywatelskiej wierną twarzą. Tacy właśnie sędziowie, i to sądownictwo, które odchodzi od prymatu faktu i dowodu, a skazuje za opinie, czyni z nas PRL Bis i knebluje usta prawdzie.  
W końcu jednak mamy takie sądy i prawodawstwo, na jakie my sami, jako społeczeństwo, pozwalamy. Ale bez diagnozy choroby toczącej polskie sądownictwo, leczenia być nie może. Od czegoś trzeba zacząć.

2 komentarzy:

Unknown pisze...

Zgadzam się w całej rozciągłości z łączeniem przez Panią uwiądu sądów III RP z ich zakorzenieniem w PRL. Może jeszcze zwrócę uwagę na pewne nowum w polskim orzecznictwie sądowym. Poetę skazuje się, jak słyszeliśmy w ustnym uzasadnieniu orzeczenia, że w udzielonym wywiadzie dwukrotnie odbiegał od zadawanego pytania. Czyżby obecne sądy polskie zaczęły nam dyktować tematy wypowiedzi I prostować nasze opinie?

Pozdrawiam Panią,
Leszek Jaworski

kassandra pisze...

Panie Leszku,
Tak, coraz więcej dowodów wskazuje na to, że sądownictwo w Polsce zaczyna ujawniać swą zideologizowaną - i jak świadczy przypadek Jarosława Kaczyńskiego, upolitycznioną – duszę.
Warto też przypomnieć, że sąd pierwszej instancji uznał powództwo córki Wałęsy przeciwko Pawłowi Zyzakowi. Z kolei sąd apelacyjny powództwo to oddalił. Wreszcie sprawa Antoniego KLusika …
Pozdrawiam,
kassandra